czwartek, 30 października 2014

Owoce jesieni


Jesień. Spadające jabłka, gruszki, pigwy, orzechy, śliwki. Te owoce są z pewnością najsmaczniejsze, ale i sporo innych drzew, krzewów i roślin owocuje właśnie o tej porze roku. Tym samym, poza kolorami opadłych liści, możemy zachwycać się jeszcze barwnym przedstawieniem, które toczy się na wielu gałęziach. Poniżej kilka mniej typowych owoców spotkanych podczas jesiennych wypraw.


Trzmielina pospolita


Miechunka


Kalina koralowa
 

Dzika róża


Cis pospolity


Konwalia majowa

 
Berberys pospolity

sobota, 25 października 2014

Słowo na dziś


"Drzewa umierają inaczej niż ludzie. Drzewa wyglądają tak, jak gdyby cieszyły się własną śmiercią. Wprawdzie potem będzie wiosna i one odkwitną znowu, ale ty wiesz, że nigdy nie można mieć pewności. No i skąd o tym mogą wiedzieć drzewa? Dla nich na pewno każda jesień jest ostatnia".

                                                                    Halina Poświatowska - Opowieść dla przyjaciela




Jesienny krajobraz w okolicach Perzyn.

czwartek, 23 października 2014

Przyprostynia - nad Obrą


Jesienne popołudnie nad Obrą. Rzeka zdaje się stać w miejscu. Może obserwuje jak zmienia się przyroda? Liście w dużej mierze są ciągle jeszcze zielone. Ale to zupełnie inna zieleń, niż zieleń wiosenna, a nawet ta letnia. To zieleń, która już wkrótce zmieni się w brąz, żółć, szarość. Zieleń w fazie przemiany. W powietrzu unosi się wilgoć i zapach gnijących liści. Mora trawa kładzie się pod stopami. Nie minie wiele czasu i na rzece pojawi się lód, trawę pokryje szron, a puste gałęzie będą uginać się pod ciężarem śniegu. Tymczasem wszystko jednak trwa nieruchomo i w spokoju pod szarym niebem. Samotne łódki, wpadające do wody liście, żółknące trzciny. Niemi świadkowie powolnego przemijania. To przemijanie jest jednak inne- nie zmierza do końca, lecz do początku. Wciąż odradzająca się na nowo natura jest fenomenem, który nic nie robi sobie z ludzkiego pojęcia czasu.













niedziela, 19 października 2014

Królowie października


Październik to miesiąc, który kojarzy mi się z małymi, fioletowymi kwiatkami. Jesienne astry, znane w moim domu pod nazwą Michałki, kwitną co roku o tej porze. Wnoszą w całą paletę barw jesieni swój fioletowy wkład. Wabią owady, które chętnie posilają się nektarem tych kwiatów. Ich kwitnienie to znak, że należy nasycić oczy barwami - wkrótce nie będzie już tak kolorowo.








Rusałka admirał.




Rusałka pawik.

piątek, 17 października 2014

Pałac w Dąbrówce Wielkopolskiej


Odwiedzając Dąbrówkę Wielkopolską nie można przegapić miejsca, które świadczy o bogatej historii tej miejscowości. W centrum wsi, nad stawem, znajduje się okazały pałac. Dookoła niego rosną potężne drzewa, a on sam już od wielu lat przegląda się w wodzie, będąc świadkiem tylu ciekawych wydarzeń.


Pałac od frontu - widok od strony stawu.


Pod koniec lat 20. XIX w. dobra w Dąbrówce Wielkopolskiej nabyła rodzina Strein von Schwartzenau-Dammer, pochodząca ze sta­rego rodu szlachty austriackiej, która opuściła kraj w wyniku wojny trzydziestoletniej. To właśnie przedstawiciel tej rodziny - baron Albert Strein von Schwartzenau-Dammer -  podjął decyzję o budowie pałacu.


Widok na tylną stronę pałacu.

Projektantem pałacu został słynny niemiecki architekt Friedrich August Stüller. Epitet "słynny" można przypisać wielu osobom, ale akurat wspomniany architekt ma na koncie sporo znaczących dzieł. Friedrich August Stüller w 1842 roku został mianowany przez króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV architektem królewskim. Lista jego architektonicznych projektów zrobiła na mnie spore wrażenie. Okazało się bowiem, że wiele ze znanych budynków naznaczonych jest nazwiskiem pana Stüllera. Najwięcej skorzystał z talentu projektanta Berlin. Na wyspie muzeów można oglądać budynek Neues Museum jego autorstwa - dziś we wnętrzu znajduje się muzeum egipskie. Friedrich August Stüller jest również twórcą projektu Nowej Synagogi w stolicy Niemiec. Miasto to zawdzięcza mu również kościół św. Piotra i św. Pawła oraz kościół św. Jakuba. Budowle zaprojektowane przez Friedricha Augusta Stüllera oglądać można także w Budapeszcie, Koblencji, Kaliningradzie, Poczdamie, Sztokholmie, Stuttgarcie, Kolonii.

Wiele polskich miast również może poszczycić się dziełami tego artysty. Będąc we Wrocławiu warto zwrócić uwagę na Nowy Ratusz jego autorstwa . Kto był, lub przejeżdżał przez Tczew, na pewno zwrócił uwagę na charakterystyczny most kolejowy i dworzec w tym mieście - ich twórcą również jest Friedrich August Stüller. Budynki wg. jego projektów można oglądać także m.in. w Skwierzynie, Rowach, Jarocinie, Rokosowie, Fromborku, Trzebiatowie, Międzyzdrojach, Krzeszowicach i w wielu innych miejscach. Jest też kościół, który mijam niemal codziennie, a nigdy nie wiedziałam, kto jest jego autorem. Kościół Najświętszego Zbawiciela (kiedyś ewangelicko-augsburski kościół św. Pawła) w Poznaniu, na ul. Fredry, to także dzieło Friedricha Augusta Stüllera. Na tej długiej i chlubnej liście budynków znanego architekta znalazło się również miejsce dla Dąbrówki Wielkopolskiej. Muszę przyznać, że po zapoznaniu się z sylwetką Friedricha Augusta Stüllera, spojrzałam na ten pałac z jeszcze większym podziwem - nie wiedziałam, że w okolicach mamy zabytek, który zaprojektował tak znaczący architekt.


Tylne wejście do pałacu.


Tył budynku.


Jedna z bocznych wież.

Pałac budowany był w latach 1856-1859. W jego architekturze widać inspiracje stylem z okresu gotyku oraz renesansu, a także stylistyką z okresu Tudorów. Pałac zaprojektowany jest na rzucie prostokąta, w narożnikach posiada ośmioboczne wieże. Budynek nakryto wysokim, czterospadowym dachem. Pałac prezentuje się okazale zarówno od frontu, jak i od tylnej części. Nad głównym wejściem wznosi się balkon, a na samym szczycie umieszczony został herb rodu von Schwartzenau.


Front pałacu.


Główne wejście do budynku.


Balkon nad głównym wejściem.


Szczyt budynku.


Herb rodu von Schwartzenau.


Uwagę zwracają wykuszowe okna na obu kondygnacjach. Pojawia się tu motyw pięknie zdobionych kolumn. Z przodu budynku na kapitelach kolumn dostrzec można kobiece głowy.









Wieże, znajdujące się po bokach pałacu, mają cztery kondygnacje. Przykryte są natomiast ośmiobocznymi, wysokimi dachami.




W latach 1877-1878 dokonano przebudowy pałacu, podczas któ­rej przekształcono wystrój i dekoracje elewacji. Źródła historyczne podają, iż niegdyś od południa budynku istniała oranżeria, która łączyła pałac z parkiem. Od frontu natomiast pałac posiadał reprezentacyjny podjazd.

Pałac na rycinie z 1858 roku - źródło:  www.zlb.de/digitalesammlungen/SammlungDuncker/03/144%20Dammer.pdf

Pałac w 1928 roku - źródło: https://www.facebook.com/Dabrowka.Wielkopolska/photos/a.425006444197344.97956.424998664198122/618388578192462/?type=3&theater


W latach 30. XX w. pałac stracił swój reprezentacyjny charakter, stając się siedzibą schroniska młodzieżowego, a później niemieckiej szkoły. Tablica na elewacji pałacu informuje, iż w dniach 5 i 6 września 1964 r. w Dąbrówce Wielkopolskiej zorganizowano igrzyska sportowe zrzeszenia LZS w ramach obchodów 20 - lecia PRL oraz 40 - lecia działalności KS Sokół w tej miejscowości.




Obecnie obiekt jest własnością gminy Zbąszynek. Znajdowało się tam Stowarzyszenie Gmin RP Region Kozła, można było nawet w pałacu wyprawić wesele. W tej chwili obiekt wystawiony jest na sprzedaż. Zgodnie z Biuletynem Informacji Publicznej miasta Zbąszynek toczą się już piąte rokowania, a aktualna cena wywoławcza to 1.014.000 zł. Dobrze byłoby, gdyby obiekt trafił w odpowiednie ręce - pałac choć piękny, lata świetności ma już za sobą i domaga się remontu. Z zewnątrz w wielu miejscach budynek jest zniszczony i odpada od niego tynk. W środku niestety nigdy nie byłam, więc nie mogę wypowiadać się na temat warunków tam panujących. Również otaczający pałac park, nie jest zbyt zadbany. Szkoda, bo miejsce to jest naprawdę piękne i ma ciekawą historię.









Pałac w Dąbrówce Wielkopolskiej czeka na nowego właściciela (niestety najpierw trzeba być milionerem... ). Czeka również na moment, w którym powrócą lata jego świetności i piękna. Mam nadzieje, że kiedyś się takich czasów doczeka i znajdzie się ktoś, kto doceni jego ciekawą architekturę i niebanalną historię. Tymczasem pałac stoi sobie spokojnie nad wodą, dalej przegląda się w toni stawu i śledzi ze spokojem bieg historii - w końcu niejedno już widział.




Tutaj można zobaczyć jak prezentuje się pałac z lotu ptaka:




Informacje o pałacu czerpałam ze stron:
http://www.lwkz.pl/monument/show/id/418
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/9141,dabrowka-wielkopolska-neorenesansowy-palac-%281856-59%29-.html
http://www.miedzyrzecz.biz/miedzyrzecz_strony/dobrowka_wlkp/dobrowka.htm
https://www.facebook.com/Dabrowka.Wielkopolska

Natomiast o architekcie pałacu i jego dziełach można więcej przeczytać tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Friedrich_August_St%C3%BCler

wtorek, 7 października 2014

Jej wysokość płaskość


Stoisz w miejscu i jak okiem sięgniesz, widzisz horyzont. Przed tobą, za tobą, z prawej i lewej strony. A nad tobą niebo - niczym nie zmącone i nie zasłonięte. Płasko, pusto, spokojnie. Widzisz równinę, czujesz wolność. Witaj w Wielkopolsce.

Oczywiście to stwierdzenie o płaskości Wielkopolski i jej okolic, to taka prawda z gatunku tych bardzo częściowych. I tutaj znajdą się pięknie pofałdowane tereny, doliny, niewielkie wzniesienia i pagórki. Mówiąc szczerze, większa część województwa wcale nie jest płaska - a jednak to właśnie ta cecha wymieniana jest wśród charakterystycznych dla regionu. W przypadku Zbąszynia i okolic trzeba jednak przyznać - jest tu stosunkowo płasko.

Lubię stać pośród pól i mieć na wyciągnięcie ręki cały, bezkresny krajobraz. To trochę jak stanie nad samym morzem - aż po horyzont woda. Tutaj aż po horyzont pola, ewentualnie horyzont może przysłonić trochę las, lub jakieś zabudowania, czy drzewa. Nic jednak człowieka nie zaskoczy. Nic nie skryje się za górą, nie wyskoczy nagle, nie zaatakuje. Ma się ułudę bezpieczeństwa, poczucie, że zagrożenie będzie widoczne z daleka. Wzrok bez przeszkód wędruje aż po graniczne linie tego niezwykłego obrazu. Nie ma przeszkód, nie ma barier. Nie trzeba się wspinać, pokonywać wzniesień. Człowiek jest zrównany z ziemią. Nie ma się jak wywyższyć. A z drugiej strony często pozostaje najwyższym punktem tej prostej układanki. Taki nizinny paradoks.

Płasko. Równo. W domyśle wielu - nudno. Kto jednak nie stał na otwartej przestrzeni, kto nie szedł prostą drogą, która biegła w widoczną dal, kto nie widział pustułki krążącej nad nizinami, ten nie zrozumie, że płaskość również może być piękna. W tym równym krajobrazie jest jakaś niezwykła harmonia. Niebo styka się z ziemią, nie zahaczając po drodze o żadne przeszkody. Widzi się przed sobą poziome pasy barw. Ciemna ziemia, zielony las, niebieskie niebo. Brunatny piasek, złote żyto, granat nieba przed burzą. Błękit wody, szarości trzcin, białość chmur. Kolory pasów zmieniają się jak flagi różnych państw. Kształt pozostaje jednak ciągle ten sam.

Gdy jest płasko, jest też po prostu prościej. Prościej wybudować dom. Prościej uprawiać ziemię. Prościej przemieszczać się. Czasem tu, na nizinach, tęsknimy za górami. Za miejscami, gdzie można mieć chmury pod stopami. Za chwilami, gdy można patrzeć na wszystko z góry - z dystansem, który osiąga się tylko na szczycie. Gdy najwyższe wzniesienia w okolicy mają co najwyżej odrobinę ponad 80 m n. p. m., prawdziwe góry wydają się jakąś fantasmagorią. Ale one istnieją. By jednak być górami, potrzebują nizin. Wszystko się tak mądrze na tym świecie splata, że jedna rzecz potrzebuje drugiej. Jeden człowiek - drugiego. Dopiero wówczas powstaje całość.

Schodząc ze szczytów - tych rzeczywistych i metaforycznych - można docenić niziny. Wszyscy wiemy, ile siły kosztuje zdobywanie kolejnych wzniesień. Góra za górą, z czasem może stać się koszmarnym szlakiem. Gdy więc nasza droga zbacza na płaskie tereny, może nie warto protestować. Być może to szansa by odpocząć. Nie wydaje mi się, by droga przez niziny była mniej wartościowa niż wspinaczka. Droga jest drogą - może być jedynie trochę łatwiej, albo trochę trudnej. Kroki jednak zawsze trzeba stawiać samemu.


Płaskość okolic Szczańca.


Płaskość okolic Godziszewa.


Płaskość okolic Stefanowa.

piątek, 3 października 2014

Czarno-biały świat


Jak oddać barwy na czarno-białym zdjęciu? Czy taka fotografia może wyrażać kolory? Na pierwszy rzut oka nie... ale przecież wszystko dzieje się w naszej wyobraźni. I nagle spośród cieni, bieli przechodzącej w szarość, ciemność i całkowitą czerń, wyłania się więcej barw, niż moglibyśmy się spodziewać.

Zachód słońca nad Błędnem. Czy słońce zachodziło wówczas rozlewając się żółtymi i pomarańczowymi plamami? A może barwy przechodziły bardziej w kolor czerwony? Czy niebo było granatowe, czy raczej błękitne? Czy tafla wody była brunatna, czy zielonkawa? To już tajemnica fotografa. I naszej wyobraźni.





Zdjęcie autorstwa Kazimierza Olejniczaka pochodzi z albumu Folklor Regionu Zbąszyńskiego opracowanego z okazji 1000-lecia Państwa Polskiego.