Pod koniec czerwca weszłam do mojej ulubionej księgarni w Poznaniu. W środku młody mężczyzna dyskutował z kobietą prowadzącą księgarnię na temat poszukiwania własnej drogi w życiu. Buszując pomiędzy pudełkami pełnymi kartek, zakładek, notesów i pocztówek, mimowolnie stałam się świadkiem ich rozmowy. Zbliżał się lipiec, szukałam urodzinowej kartki dla pewnej ważnej dla mnie osoby. Przeglądałam jedno pudełko za drugim, czas mijał. Nagle zorientowałam się, że mam w ręce pocztówkę przedstawiającą miejsce, które znam. Spojrzałam z niedowierzaniem na kartkę - tak, to nie pomyłka, to moja ulubiona kapliczka przy drodze z Podmokli Małych do Lasek, którą odkryłam dwa lata temu. Jakie było prawdopodobieństwo, że wśród setek kartek, w księgarni w Poznaniu, szukając tej jednej urodzinowej kartki, trafię na pocztówkę pokazującą miejsce, do którego tak często wracam myślami? Miejsce, którego część osób pewnie nawet by nie dostrzegła, a druga część nigdy by tam nie dotarła? Stałam lekko oszołomiona, ocknęłam się, gdy kobieta powiedziała do mężczyzny: powinien pan pisać, po prostu zacząć pisać... A co ja powinnam zrobić?
Pocztówka znaleziona w księgarni. |
Zdjęcie widoczne na pocztówce wykonał Zygmunt Gajewski. Z tyłu kartki widnieje opis: Matka Boska Polna ...w drodze z Lasek do Babimostu. Dokładnie to samo miejsce i ta sama kapliczka oczarowały mnie ponad dwa lata temu, gdy w okresie przedwiośnia przedzierałam się polną drogą do Lasek. Wówczas to również kapliczka została pierwszy raz opisana na tym blogu: http://zbaszynprzedmiescie.blogspot.com/2015/04/kapliczka-w-okolicach-podmokli-maych.html Wielokrotnie myślałam potem o tym miejscu, coś sprawiało, że obraz kapliczki raz po raz do mnie powracał. Teraz wszystko było jasne - nie ma wymówek, trzeba wsiąść na rower i odwiedzić miejsce z pocztówki.
Przez całe lato ciągle było coś, co uniemożliwiało mi odwiedzenie kapliczki. Najczęściej nie było mnie w tych okolicach, a gdy już byłam to albo pogoda nie pozwalała na dłuższe wyprawy rowerowe, albo były inne zajęcia i obowiązki. Do Podmokli Małych dotarłam więc u schyłku lata. Za wsią wjechałam na piękną drogę obsadzoną starymi owocowymi drzewami i wyłożoną brukiem. To droga prowadząca do celu - pod ogromnym dębem, nieopodal lasu, wyłoniła się w końcu wiejska kapliczka. Ta sama, którą fotograf umieścił na pocztówce. Ta sama, przed którą stanęłam dwa lata temu. Zmieniają się kwiaty otaczające Matkę Boską, zmienia się krajobraz - zmarznięta ziemia, ziemia przygotowana pod uprawę, rosnące zboże, czas po żniwach, opadające liście, a potem pierzyna śniegu... Przez te minione dwa lata zmieniłam się również ja i moje życie. Tylko jedno pozostaje niezmienne - wiara, że to wszystko nie jest przypadkiem...
Stoi w spokoju pod potężnym dębem. Częściej niż ludzkie głosy słyszy pewnie wiatr szeleszczący w liściach. Przetrwała tegoroczne nawałnice, o których świadczą już jedynie gałęzie porozrzucane w pobliżu drzewa. Może odwiedzają ją czasem ciche sarny, skubiąc dookoła trawę. Może czarny kruk przysiądzie na konarach, a zabłąkany kot ułoży się w plamie słońca u Jej stóp. Czasem ktoś przejedzie drogą, zatrzyma się, spojrzy, zdejmie czapkę. Co widzi w naszych oczach? Czy wszystko rozumie?
Autor fotografii ochrzcił Matkę Boską z kapliczki w okolicy Podmokli Małych Matką Boską Polną. Stojąc wśród pierwszych spadając dębowych liści i żołędzi, pomyślałam, że dla mnie to raczej Pani rozłożystego dębu. I nagle dotarło do mnie, że przecież znam piosenkę, której często ostatnio słucham i która doskonale pasuje do tego miejsca i tego czasu...
Panie wiotkiej trzciny i rozłożystego dębu,
który wybierasz dla nas ścieżki najbardziej kręte,
który posyłasz w drogę dając tylko busolę słońca,
kilka znaków na mapie serca, zapamiętanych jeszcze w dzieciństwie...
Panie wiotkiej trzciny i rozłożystego dębu,
który wybierasz dla nas ścieżki najbardziej kręte
i nie rozumiem dlaczego... przecież zwycięstwo dębu,
jest tym większe, im więcej złamanych konarów...
I nie rozumiem, nie rozumiem...
Więc odpuść mi, choć tak trudno odpuszczać, choć tak trudno...
Krzysztof Napiórkowski Panie wiotkiej trzciny, tekst: Paweł Szydeł
Pod rozłożystym dębem, patrząc w Jej twarz, myślałam o ścieżkach, drodze, sercu i wszystkim, czego tak bardzo nie rozumiem... O tym, co powinnam. Chcę wierzyć, że w życiu nie ma przypadków. Choć tak trudno...
Teraz mogę spokojnie pójść spać :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń