sobota, 28 lutego 2015

Żurawie


Ostatni dzień lutego. Jadąc dookoła Błędna, w okolicach Nowej Wsi Zbąskiej usłyszałam charakterystyczne nawoływanie. Takie dźwięki, niosące się echem po całej okolicy, wydaje tylko jeden ptak. To klangor żurawi. Wędrując za odgłosami, szybko namierzyłam ptaki na podmokłej łące nieopodal przewężenia między jeziorem Błędno, a jeziorem Nowowiejskim. Już przyleciały - ich smukłe sylwetki zwiastują nadchodzącą wiosnę.












Stojąc na wzniesieniu nad łąką, miałam doskonały widok na cztery majestatyczne żurawie. Poruszały się z ogromną gracją, wędrując wzdłuż łąki tam i z powrotem. Raz po raz zatrzymywały się w grupie i cały teren wypełniał ich wspaniały klangor. Na takie widoki można patrzeć całymi godzinami. Te piękne ptaki pojawiają się w Polsce coraz rzadziej, nie służy im bowiem osuszanie terenu. Ich naturalne środowisko to bagna, rozlewiska, wilgotne łąki i pastwiska, tereny nad jeziorami i rzekami. Jezioro Błędno i cały ciąg Bruzdy Zbąszyńskiej to dobre miejsce dla żurawi - naturalne obniżenie terenu i duża ilość jezior zachęca ptaki, by zatrzymać się właśnie w tych okolicach.












Ostatecznie żurawiom znudziło się brodzenie po łące, wzbiły się więc w powietrze, robiąc kilka widowiskowych kółek nad polami i poszybowały w stronę lasu, w którym znajduje się jezioro Mączne (o tym miejscu szerzej tutaj: http://zbaszynprzedmiescie.blogspot.com/2014/11/sciezka-przyrodniczo-lesna-nad-jeziorem.html). Pojechałam dalej, pozostawiając za sobą cichnący wśród drzew żurawi klangor. Zwiastuny wiosny są wszędzie - warto wyruszyć na ich spotkanie. 








sobota, 21 lutego 2015

Przedwiosenne jezioro Kuźnickie


O poranku obudziło mnie słońce. Takie przedwiosenne, zalewające świat ciepłą, białą barwą. Idealna pogoda, by wybrać się na rower, łapać słoneczne promienie i szukać styków ustępującej zimy i nadchodzącej wiosny. To dopiero luty - w innych latach pewnie brodzilibyśmy w śnieżnych zaspach i szczękali zębami z zimna - w tym roku zima jest jednak wyjątkowo łagodna i nie sposób oprzeć się wrażeniu, że już na dobre odchodzi. Fazę przepoczwarzania się zimy w przedwiośnie postanowiłam prześledzić nad jeziorem Kuźnickim. Większości to miejsce kojarzy się z letnim odpoczynkiem. Zapewniam, że po sezonie jest tu dużo ciekawiej. 


Widok jeziora z zachodniego brzegu w Borui.






Jezioro Kuźnickie nazwę zawdzięcza miejscowości Kuźnica Zbąska, która leży nad tym zbiornikiem wodnym. Samo jezioro zwane jest też czasem jeziorem Białym. Drugą miejscowością położoną nieopodal tego zbiornika jest Boruja i to w jej okolicach koncentruje się główny ruch turystyczny. Latem jezioro jest tłumnie odwiedzane przez miłośników kąpieli, plażowania i wędkarstwa. Zbiornik słynie ze swojej czystości, w ostatnich latach jakość wody pogorszyła się, ale w porównaniu z innymi jeziorami w okolicy można uznać, że woda jest tu nadal bardzo czysta. Jezioro Kuźnickie to zbiornik leśny, stąd nie występuje tu problem zanieczyszczeń spływających z pól. Równocześnie jest to jednak jezioro bezodpływowe, co jest jedną z przyczyn pogarszania się czystości wody. Powierzchnia jeziora wynosi 75,7 ha, a głębokość maksymalna 13,2 m. 






Widok jeziora z tzw. leśnej zatoki.


Latem okolica tętni życiem. Przyjeżdżają tu mieszkańcy Wolsztyna, Nowego Tomyśla, Zbąszynia i innych pobliskich miejscowości. W Zbąszyniu wszyscy mówią, że jadą do Kuźnicy - pomimo, iż większość odpoczywa na plaży w Borui... Pozostawiając jednak kwestie terminologiczne, miejsce to od lat cieszy się dużą popularnością. Na plaży w Borui znajduje się kąpielisko z wygrodzonym miejscem dla dzieci. Po tej stronie jeziora znajdują się również liczne pomosty i kładki wędkarskie, a także ośrodki wypoczynkowe i obiekty gastronomiczne. Osobiście wolę to miejsce poza sezonem, gdy gwar i krzyki ucichną, a okolica jeziora opustoszeje. 


Kąpielisko w Borui.








Dziś nad jeziorem Kuźnickim świeciło piękne słońce - jego ciepło zapowiada nadchodzącą wiosnę. Dla równowagi wiał też delikatny chłodny wiatr - zima jeszcze na dobre nie odeszła. Jezioro częściowo jest ciągle skute lodem. W jego południowej części lód przy brzegu był na tyle gruby, iż udało mi się nawet trochę poślizgać. Na plaży w Borui jezioro pokrywała już tylko cieniutka warstwa kruchego lodu, a dalej widać było falującą wodę. Na środku zbiornika, tuż przy granicy lodowej kry, usadowiły się w rzędzie kaczki, grzejąc swoje pióra w słonecznym cieple. Jedno jezioro, taki spokój, a jednak tyle się tutaj dzieje. 


Kaczy sejmik.







Bardzo lubię liczne pomosty, które znajdują się po zachodniej stronie jeziora. Czasem mam wrażenie, że każdy rybak wybudował tutaj dla siebie własny pomost. Z każdego z nich jezioro wygląda trochę inaczej. 









Wprost proporcjonalna do liczby pomostów jest też liczba rybackich łódek. Dziś stoją jeszcze na brzegu, albo są do niego przycumowane. Za kilka miesięcy znów będą dryfować po toni jeziora. 















Przedwiosenny spokój nie będzie trwał wiecznie. Już za chwilę wszystko zacznie budzić się do życia. Póki co nad jeziorem Kuźnickim panuje cisza. W okolicznych lasach odzywają się raz po raz ptaki. Nad brzegiem spacerują pojedyncze osoby. Słońce topi lód. Powolne zmiany za moment przyspieszą. Wszystko nabierze tempa. Zazielenią się drzewa i tylko patrzeć, jak pojawią się pierwsi turyści. Dziś byłam w tym urokliwym miejscu niemal sama. Warto poznać okolice jeziora po sezonie. Zatrzymać się nad brzegiem i dostrzec, jak wszystko co nas otacza, nieustannie się zmienia. Przedwiośnie coraz bliżej.







O jeziorze Kuźnickim można przeczytać więcej tutaj:

czwartek, 19 lutego 2015

Złotorost ścienny


Porosty - fascynujące organizmy, których bardzo często nie zauważamy. Przyssane do drzew, budynków, kamieni, żyją, choć na pierwszy rzut oka wydają się tylko jakąś barwną plamą. Zaliczane są do królestwa grzybów, choć w zasadzie organizmy te powstają w wyniku współdziałania grzyba i glonu. Doskonale radzą sobie w skrajnych warunkach - porosty to pionierzy pojawiający się zarówno na pustyniach, jak i w wysokich partiach gór. Naukowcy uważają, że to również doskonałe wskaźniki stopnia zanieczyszczenia środowiska. Źle znoszą metale ciężki, dwutlenek siarki i tlenki azotu - im więcej zanieczyszczeń, tym porostów mniej.

Rodzina porostów jest bardzo liczna - do tej pory na świecie opisano 17 tysięcy gatunków, a jest ich pewnie znacznie więcej. Podczas spacerów warto zwrócić uwagę na korę drzew, płoty, kamienie - wszędzie tam potencjalnie mogą znajdować się członkowie tej dużej rodziny. Jednym z jej przedstawicieli jest złotorost ścienny - nietrudno go spotkać, gdyż występuje na terenie całej Polski. To on jest tym malarzem który sprawia, że pnie przybierają żółtą barwę.








Złotorost ścienny preferuje korę drzew liściastych, choć można go spotkać również na drzewach iglastych. Lubi azot, stąd wybiera miejsca bogate w ten pierwiastek. Jest porostem, który stosunkowo dobrze znosi nawet silne zanieczyszczenia powietrza.









O porostach można więcej poczytać tutaj:

O złotoroście ściennym można więcej przeczytać tutaj:


piątek, 13 lutego 2015

Strzyżewo - nad Obrą


Zimowa odsłona Obry w Strzyżewie. Most w tej wiosce, to doskonałe miejsce by się zatrzymać i podziwiać widok, który za każdym razem jest trochę inny. Podobno nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki. Mówią też, że wszystko płynie. Nie dziwi więc, że ten obraz, choć tak dobrze znany, ciągle się zmienia.

Czasem przejeżdżam przez most, rzucając jedynie wzrokiem na wodę pode mną. Tak łatwo jest dziś przekraczać rzeki, nie sprawia to żadnego wysiłku. Moment i już jest się na drugim brzegu. Kładki, mostki, potężne mosty. Przebiegane, przejeżdżane, setki, tysiące razy. Łączące dwa, często tak odległe brzegi. A jednak odruchowo patrzymy na wodę z okien aut i pociągów, jadąc rowerem odrywamy wzrok od ulicy by na chwilę skierować go na błękitną toń. Tak, jakbyśmy nie do końca wierzyli, że możemy tą toń pokonać w mgnieniu oka, w dodatku suchą nogą.

Dobrze jest stanąć na moście i patrzeć w znanym kierunku. Najbardziej lubimy te obrazy, które już widzieliśmy. Dlatego wracam do Strzyżewa, by dojrzeć znów na nowo sitowie na brzegu. Drzewa opuszczające gałązki, pragnące dotknąć wody. Budynki pnące się na skarpie w górę wioski. Rybackie łódki czekające posłusznie na lądzie. Dostrzec, zapamiętać, sfotografować, opisać. Spróbować zatrzymać wodę choć na ułamek sekundy, godząc się równocześnie z tym, że to niemożliwe.













wtorek, 10 lutego 2015

Słowo na dziś


"Niewiele rzeczy trudniej sobie wyobrazić niż to, że zimny, przytłoczony śniegiem krajobraz, na wskroś znieruchomiały i pozbawiony życia, już za kilka miesięcy będzie zielony, bujny i ciepły, rozedrgany życiem - od ptaków, fruwających ze śpiewem między drzewami, po roje owadów, zawisających w powietrzu jak grona. W zimowym pejzażu nic nie zapowiada zapachu nagrzanego słońcem wrzosu i mchu, nabrzmiałych sokami drzew i otwartej wody, która wiosną i latem będzie go wypełniać, nic nie zapowiada poczucia swobody, jakie potrafi ogarnąć człowieka, kiedy jedyną bielą, jak istnieje, są chmury przesuwające się po błękitnym niebie nad wolno płynącą w rzece niebieską wodą, z jej idealnie gładką, chłodną powierzchnią, którą tu i ówdzie przerywają kamienie, prądy i kąpiące się ciała. Tego wszystkiego jeszcze nie ma, to nie istnieje, wszystko jest białe i ciche, a jeśli coś tę ciszę zakłóca, to jedynie zimny wiatr albo krakanie samotnej wrony. Ale to przyjdzie... Przyjdzie... Któregoś wieczoru w marcu śnieg przechodzi w deszcz i zaspy się zapadają. W kwietniowe przedpołudnia drzewa wypuszczają pączki, a w pożółkłej trawie pojawia się odcień zieleni. Wyrastają żonkile, zawilce i przylaszczki. Wśród drzew na zboczach ciepłe powietrze zdaje się przybierać kształt kolumn. Na nasłonecznionych stokach rośnie trawa, tu i ówdzie kwitnie wiśnia. (...) wszystko to robi wrażenie, wszystko zostawia ślad (...)".


                                                                        Karl Ove Knausgård - Moja walka, Księga 1 



Zima w okolicach Zbąszynia.

sobota, 7 lutego 2015

Zimowa odmiana


W mijającym tygodniu w końcu pojawił się śnieg. W końcu, bo to już przecież zaawansowana zima, a w Zbąszyniu śniegu ciągle nie było. Doczekaliśmy się jednak i my - pola przybrały białe szaty, gałęzie uginają się pod ciężarem puchu. Dookoła cisza i niezwykła jasność - taka, jaką spotkać można jedynie w zimowe dni. Śniegu nie napadało dużo, wystarczająco jednak, by odmienić widoki jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Obserwowałam dziś gile skaczące po konarach drzewa - ich czerwone brzuszki na tle wszechobecnej bieli, aż kuły w oczy. Na wiosenną zieleń przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Póki co można cieszyć się tym, że w szarości krajobrazu pojawiła się biel. 


Droga w kierunku Leśnych Domków.






Zimowe pola w okolicach Zbąszynia.