sobota, 20 czerwca 2015

Ceglany przepust w okolicach Szczańca


Okolice Szczańca to bardzo malownicze tereny - płaskie, ciągnące się aż pod granice lasu łąki, poprzecinane kanałami Obry. Ziemia w części jest uprawniana rolniczo, a w części leży odłogiem. Pustka, otwarta przestrzeń i ptaki polujące na małe gryzonie kryjące się wśród traw.









 
Jadąc z Dąbrówki Wielkopolskiej, przez Depot, aż do Szczańca, polnymi i leśnymi traktami, natrafić można w pewnym momencie na znak ostrzegawczy. Informuje on o uszkodzonym przepuście i ograniczeniach w jego nośności. Rzeczywiście po kilku kilometrach od znaku, spotykamy niewielki, ale piękny, ceglany przepust.








Przepust łączy ze sobą dwa brzegi leżące nad kanałem Obry Leniwej. Zbudowany jest z czerwonych cegieł oraz kamieni. Częściowo porasta go trawa i chwasty. Widać, iż budowla pęka, część cegieł i kamieni już odpadła. Mimo to przepust ciągle wygląda na dość solidny, choć ograniczenia w nośności nie są pewnie pozbawione sensu. Przy dużym obciążeniu mógłby zostać uszkodzony w jeszcze większym stopniu. Biegnie przez niego droga uczęszczana głównie przez rowerzystów, ale pojawiają się tam również auta osobowe i maszyny rolnicze dojeżdżające na okoliczne pola.








Widać, iż na przepuście znajdowały się również kamienne słupki - części z nich przetrwała, pozostałe obsunęły się pewnie do kanału.








Miło jest siedzieć w tym miejscu i patrzeć na okolicę. W dole płynie woda, niosąc liście, drobne patyki, źdźbła trawy. W tafli odbijają się drzewa i błękitne niebo. Dookoła cisza - pola i lasy. A ceglany przepust dźwiga ciężar drogi i przemieszczających się ludzi.






O podobnego typu przepuście w okolicach Mariankowa pisałam tutaj: http://zbaszynprzedmiescie.blogspot.com/2015/03/ceglany-przepust-w-okolicach-mariankowa.html

czwartek, 4 czerwca 2015

Zbliżenie na architekturę - dom w Godziszewie


Nie znam się na architekturze. Nie mam niezbędnej wiedzy by się na jej temat fachowo wypowiadać. Dobrze jednak wiem, co mi się podoba, a co nie. Wiem co do mnie przemawia, a od czego wolałabym odwrócić wzrok. I choć najlepiej czuję się tam, gdzie horyzontu nie przysłaniają budynki, z radością natrafiam czasem na obiekty, które mają to bliżej niesprecyzowane "coś". W wszechobecnym chaosie budowlanym, pośród prawdziwych architektonicznych koszmarów, coraz bardziej doceniam wiejską zabudowę. Nie znam się na architekturze, ale są takie obrazy, które moje oczy łapią w lot. Potem te kadry łapie aparat. Tak było z domem w Godziszewie. Spytacie co w nim szczególnego? Nic szczególnego - po prostu zdobione, spłowiało-błękitne drzwi, misterna klamka, blada cegła i zakurzony kwiat mają dla mnie to "coś".